Reklama, informacja.
Warszawska strona, o warszawskich  ulicach, zabytkach, firmach, sklepach, restauracjach, galeriach i warszawskich ciekawostkach.

abc.warszawa@gmail.com      abc@warszawska.info


501 153 348

Autorska Bibliografia Blog Ciekawostki

Firma

Reklama

Spis ulic

 

    Rynek 1 - kamienica Walbachowska (Gizów)

Rynek 1 hip. 35, kamienica Walbachowska (Gizińska). Zbudowana przed 1498 przez Wantropków, którzy od 1465 wymieniani jako właściciele domu, początkowo zapewne drewnianego. Pierwotna kamienica prawdopodobnie od razu dwutraktowa (najstarsze wątki muru w przednim i tylnym trakcie). Andrzej Wantropczyc Gasztołd odstąpił ją 1507 Jankowi Litwanowi, zw. też Genkiem lub Yenkiem; po 1519 własnością Franciszka Łyszcza, kuśnierza, a od 1522 Macieja Pasa, krawca. 1546-53 należała do Jakuba Krzywopatrz, a 1553-99 do kupca i prefekta żup ruskich Melchiora Walbacha, który odziedziczył również przyległą posesję na tyłach działki rynkowej, wychodzącą frontem na ul. Jezuicką (zob. Dawne kolegium, ul. Jezuicka nr 1/3). Rozbudowywana i przekształcana w drugiej połowie XVI przez Walbacha zapewne w kilku etapach (1558 libertowana, prawdopodobnie po zakończeniu pierwszego etapu prac): wzniesiona nowa ściana frontowa, wyk. sklepienia piwnic oraz przebudowane przyziemie, gdzie wydzielony sklep-izba frontowa, szersza od sieni. 1599 zajęta przez norymberskich wierzycieli Walbacha. 1607 spalona (w piwnicy ślady pożaru). 1609 dom przy Jezuickiej sprzedany jezuitom, a kamienica rynkowa Gizom, którzy ją odbudowali, zmieniając prawdopodobnie układ na trzytraktowy, jaki stwierdzony 1669. Murowana oficyna zbudowana przez Walbacha lub Gizów. 1677 potwierdzenie libertacji. W. XVIII należała do rodziny Andrychowiczów, którzy 1702-07 dokonali gruntownej przebudowy, upamiętnionej marmurową tablicą na fasadzie (nie zachowaną). Zapewne nadbudowana wtedy do pięciu kondygnacji zyskała (jedyną obecnie w tej pierzei) latarnię. W końcu XVIII w. przy ponownej przebudowie przez ówczesnego właściciela Pawła Antoszewskiego, metrykanta, zmieniono wystrój wnętrz (m.in. powstały wówczas plafony mal. przez Marcelego Bacciarellego [?], nie istniejące już w. XIX). Następnymi dziedzicznymi właścicielami Voglowie, a potem m.i. Gołembiowscy (1852-1913), ostatni Nowcowie. Kamienica remontowana w latach dwudziestych w. XX, polichromię fasady wyk. 1928 Leonard Pękalski.

Po zniszczeniu 1944 zachowane piwnice i mury parteru wraz z detalami (częściowo portale). Odbudowana 1951-53 wg proj. Mieczysława Kuzmy i Józefa Chodaczka, w nawiązaniu do stanu sprzed 1944; Wymurowane na nowo sklepienia piwnic i ściany nadziemne. - Pięciokondygnacjowa, trzytraktowa. Piwnice trzytraktowe (do czasu odbudowy gotyckie, sklepione). Układ wnętrz parteru częściowo zmieniony (m.i. zlikwidowana klatka schodowa i przechód na podwórze), po prawej wąska sień odcięta od podwórza, w niej zachowany portal do sklepu przedniego (jeden z dwóch istniejących do 1951). Fasada trzyosiowa. W przyziemiu piaskowcowy portal, odtworzony wg zachowanego do 1951, pochodzącego zapewne z 1702-7, boniowany, zamknięty półkoliście, zwieńczony zloconą kulą, ponad którą w małej niszy muszla; z lewej okno zamknięte półkoliście (małe okienko z prawej strony nowo projektowane). W najwyższej kondygnacji dekoracja sgraffitowa 1953, o elementach marynistycznych, wyk. Bohdan Urbanowicz oraz Helena i Lech Grześkiewiczowie. Nad dachem trzyokienna latarnia. Ozdobny wietrznik (róża wiatrów) z syreną i datą 1953, proj. Jerzy Brabander i Zygmunt Kropisz.

 

wg. Wiktora Gomulickiego "Opowiadania o starej Warszawie" (w kolorze - przypisy wkomponowane w tekst)

Nr 1 (35)

Na tym domu znajdowała się dawniej tablica marmurowa z takim napisem:

D. O. M.
Nie dziw, że tak ta struktura wspaniała,
Gdyż dwakroć polskich tronów respekt miała.
W ręku Walbachów wprzód libertowana,
Z tym przywilejem w moc Gizom podana,
Andrychiewiczów z Gizowskiej została,
Których się kosztem tak reformowała.


Roku Pańskiego 1707, dnia 18 października [Sobieszczański, Dzielnica staromiejska, s. 58. (W r. 1877, gdy Sobieszczański po raz pierwszy ogłosił swój artykuł, tablica była przechowywana w mieszkaniu właściciela kamienicy)].
Jest to w streszczeniu kronika posesji.
Pierwszy jej właściciel, Melchior Walbach, w wieku XVI żyjący, był bogatym kupcem a zarazem [rajcą] warszawskim. Musiał położyć ważne dla miasta zasługi, skoro obdarzono jego dom libertacją oraz innymi przywilejami. Jedno i drugie zostało aprobowane w r. 1677, gdy dom był już własnością Gizów [Aprobacja w Voluminach Legum, t. V, Petersburg 1860, s. 240. Co do Walbacha, to położył on zasługi nie tyle dla miasta, ile dla Zygmunta Augusta (któremu parokrotnie udzielił poważniejszych pożyczek pieniężnych) oraz w ogóle dla dworu królewskiego.]

Jak przeszłość całej Warszawy, tak i przeszłość tego domu trudno odbudować z tego, co się widzi obecnie. Kilka zaledwie pozostałości stanowi ślad niewyraźny i zatarty, po którym postępując ostrożnie, z dowodami archiwalnymi w ręce, dochodzi się do ułamkowego doby wczorajszej obrazu.
Samo rozejrzenie się w planie sytuacyjnym domu poucza, że był siedzibą rodziny możnej, prawie magnackiej. Jest to jakby trójca budynków, w jedną całość złączonych. Każdy budynek posiada trzy lub cztery piętra oraz obszerne, oszklone poddasze. Komunikację pomiędzy budynkami stanowiły niegdyś korytarzyki wąskie, półciemne i tak zręcznie w ścianach sieni ukryte, że nieświadomy istnienia ich się nie domyślał.
Dom czołowy, o czterech piętrach, służył za mieszkanie gospodarzowi i jego rodzinie. Komnaty są tu po pańsku obszerne i widne. Ale na próżno szukalibyśmy ich najpiękniejszej z późniejszych czasów ozdoby: malowanych przez Bacciarellego plafonów. Zachowały się tylko piękne poręcze schodów z kutego, misternie wyginanego żelaza.
W sieni stoi jeszcze ława kamienna dla służby, a nad drzwiami zamurowanymi widać tablicę z zatartym do szczętu napisem.
Część druga, znacznie skromniejsza, stanowiła pomieszczenie służby. Od budynku czołowego oddziela ją maleńkie, typowo staromiejskie, do studni podobne podwórko.
Część ostatnia obrócona była na składy. Okna są tu po większej części kratami żelaznymi opatrzone.
Rewizja gospód utwierdza nas w przekonaniu, że ta posesja miała ongi charakter dworu w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie brakło w niej nawet tego, co w domach staromiejskich stanowi największą osobliwość, mianowicie: stajen. Rewizja wymienia „stajenkę na tyle" oraz „stajnię wielką".
Po Gizach właścicielami domu stali się Andrychiewicze.
Ostatnia rodzina dopiero w drugiej połowie XVIII w. na widownię występuje. [Ściślej: na szerszą widownię, jeden z nich bowiem, Franciszek syn Jakuba, rajcy płockiego, był prezydentem Starej Warszawy już w r. 1691. Być może, iż to on właśnie był właścicielem omawianej kamienicy w r. 1707.]
W 1781 roku Ignacy Andrychiewicz v. Andrychowicz jest ławnikiem Starej Warszawy i asesorem Urzędu Ekonomicznego; w trzy lata później spotykamy go wymienionego pomiędzy rajcami.
Andrychiewicze kamienicę, nadrujnowaną już nieco, odnowili i upiększyli, pozostawiając pamięć tego w tablicy, o której wspomniałem na wstępie.
Taryfa z 1784 r. wymienia jako właścicielkę domu „urodzoną" Antoszewską. Potem dom przechodzi kolejno do Majewskich, Voglów i Gołembiowskich. W ręku ostatniej rodziny dotąd (od lat przeszło stu) pozostaje.
Znajdujący się na czole domu wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej za szkłem nie jest zabytkiem dawnym. Umieszczono go dopiero w roku 1853.
Obecny właściciel domu objaśnił mnie, że ze starych pamiątek nieruchomość jego posiada jeszcze: drzwi dębowe rzeźbione w stylu „kościelnym" (gotyckim, ostrołukowym), takież okiennice i boazerie oraz belki modrzewiowe snycerskiej roboty, napuszczane farbami. Te ostatnie są w części zabielone wapnem, w części deskami oszalowane. Należy je koniecznie odsłonić i oczyścić.
Jeden z mieszkańców domu niegdyś Gizowskiego uczynił się sławnym, a przynajmniej popularnym. Był nim Patz, dyrektor policji za rządów pruskich.
Musiał to być człek energiczny i zwolennik doraźnego wymierzania sprawiedliwości. Dowcip uliczny zamknął charakterystykę jego w dwuwierszu, który się dotąd w pamięci ludu warszawskiego przechował:

Chodźmy do pana Paca, Co bije kijem i obraca.
Skończywszy z faktami, wspomnijmy o — bajkach.


Podanie ustne, dowodami nie poparte, czyni dom opisywany miejscem zamieszkania Urszuli Mejerin, głośnej ochmistrzyni synów Zygmunta III .[Zanotował to Sobieszczański Dzielnica staromiejska s.59 według podania utrzymującego się na miejscu od przeszło dwóch wieków". Podanie to znał również Dominik Magnuszewski i wykorzystał je w swojej znanej powieści Zemsta panny Urszuli (w Pracach literackich wyd. przez Józefa Borkowskiego, Lwów 1838).] „Panna Urszula" miała tu mieszkać zaraz po przybyciu do Polski, przy czym skryte, podziemne przejście łączyło rzekomo jej dom z Zamkiem królewskim...
Twórcy tej romantycznej fantazji nie biorą pod uwagę faktu, że towarzyszka królowej, a następnie dozorczyni jej dzieci, nie mogła przemieszkiwać gdzie indziej, jak tylko — przy królowej i przy jej dzieciach. Nie zastanawiają się też nad tym, że nikt nie potrzebuje dostawać się drogą skrytą tam, gdzie ma w każdej chwili, jak mówią Francuzi, ses grandes et petites entrees.
Postanowiłem wykryć źródło, z którego bajka powstała, i zdaje mi się, żem celu dopiął.
Przede wszystkim istnieją wskazówki (jeśli się nie mylę, w Pamiętnikach ks. Albrychta Radziwiłła) [Albrycht Stanisław Radziwiłł, Pamiętniki. Wyd. z rękopisu przez E. Raczyńskiego, t. I, Poznań 1839, s. 8—9, 12, 14, przede wszystkim zaś 252—54, gdzie panegiryczne (prawie hagiograficzne) wspomnienie pośmiertne o pannie Urszuli. Nigdzie tam jednak nie ma wzmianki o jej „pokumaniu się" z mieszczaństwem warszawskim.] , że panna Urszula pokumała się z mieszczaństwem warszawskim i w Rynku czy też w którejś z przyległych ulic nabyła na własność kamieniczkę. Rozumie się, że tą kamieniczką nie była i być nie mogła wielka posesja Walbachowska, zajmująca miejsce tak wydatne w kronice Starej Warszawy.
Następnie, jeden z domów na tej właśnie południowej stronie Rynku zwał się Majeranowski (od Majerana, burmistrza Starej Warszawy) — co brzmiało tak samo prawie, jak Majerinowski.
Wreszcie, w kamienicy Walbachowskiej istniały rzeczywiście przejścia, którymi można się było dostać — nie skrycie jednak i nie pod ziemią — najpierw do kościołów: Jezuickiego i Św. Jana, następnie do Zamku.
Wiadomo, jaka tajemniczość okrywała (i dotąd okrywa) osobę wpływowej Niemki, przyjaciółki i opiekunki jezuitów. Nawet nazwisko jej podawane jest w wątpliwość [„Wiadomo — pisze Sobieszczański (op. cit., s. 59) — że w XVI i XVII wieku w języku niemieckim Mayerinn, Hofmayerinn, było jednoznaczne z Hofmeisterin, to jest oznaczało ochmistrzynię dworu, tak jak Meyer oznaczało Hofmeister — ochmistrza." Rzeczywiste nazwisko panny Urszuli brzmiało podobno G i e n g i e r.]. Ruchliwa fantazja ludu warszawskiego, tajemniczością podniecona, wysilała się, aby „pannę Urszulę" uczynić bohaterką jakiejś, w stylu staromiejskim, legendy. W tym celu trzy odosobnione fakty, które przytoczyłem, złączone zostały w jeden i po odpowiednim przekształceniu zmieniły się w efektowną — bajkę.

 

www.123noclegi.info

www.gdzie-nocleg.pl

www.stare-miasto.com

www.wiejskie-wakacje.pl

www.123noclegi.pl

  Copyright © 2009-2019 M. Lewandowski firma LEWMARK