|
|
|
|
|
historia ulicy |
Ulica Niecała powstała na terytoryum ogrodu,
należącego do pałacu Brühlowskiego,
a nazwę swą ztąd nosi, że od ogrodu Saskiego
była zamknięta poprzeczną kamienicą; dopiero
po zburzeniu tej posesyi otworzyło się dziś
istniejące połączenie z Saskim ogrodem, a
przez zburzenie domu p. J. Sikorskiego, w
którym mieściła się redakcya Gazety
Polskiej, redagowanej wówczas przez J. I.
Kraszewskiego, utworzono wzdłuż sztachet
ogrodu Saskiego przejście na nową ulicę Hr.
Kotzebuego
[obecnie ulica Fredry].
Niecała ulica odgrywa bardzo ważną rolę
komunikacyjną, a w szczególności dla
pieszych. Najbliższa to bowiem droga,
łącząca jedną połowę miasta z drugą, na
której to części dzieli ogród Saski, poza
tem sklepy, jakie sie tu znajdują, powodują
znaczny ruch pieszy i powozowy, wzmagający
się w czasie przedstawień teatralnych w
letnim budynku.
Ilustrowany Przewodnik po Warszawie z 1893
roku (pisownia oryginalna) |
|
Ulica Niecała prowadziła od Wierzbowej do
bramy Ogrodu Saskiego. Dlatego ruch na niej
był głównie pieszy. Łączyła się jeszcze z
zaciszną ulicą Fredry, ale ta również
dochodziła tylko do Wierzbowej. Na Niecałej
zgromadziły się sklepy i sklepiki, które nie
licowały z dostojnym wyglądem ulicy Fredry
lub z elegancką arterią, jaką była
Wierzbowa.
Niecała była zabudowana różnorodnie. Obok
skromnej jedno-piętrowej kamieniczki, jak
rycerz w zbroi obok kmiotka, stała
monumentalna wielopiętrowa czynszówka. I
sklepy były rożne.
W tej malej kamieniczce - równie stare jak
ona - przemawiała do nas "urokiem
staroświecczyzny, urokiem stosunków, które z
perspektywy czasu wydają się nam naiwne.
Natomiast wielkie i błyszczące okna
wystawowe na dwóch kondygnacjach
monumentalnej czynszówki mówią nam o
zachłanności goniącego za zyskiem handlu, Co
prawda, zachłanność w tym wypadku nie
okazała się groźna. Ten typ sklepu - jakże
niefortunnie powtarzany - nie przyciągał
klientów. W rezultacie olbrzymi lokal został
wynajęty na biura syndykatu emigracyjnego.
Aż do chwili, kiedy zniknął z planu miasta,
Niecała nie zdążyła się ujednolicić.
Do końca pozostała taka, jak na zdjęciu. A
sadząc po spódnicy pani idącej jezdnią,
zdjęcie jest sprzed czterdziestu lat.
(kiedy pisano te słowa).
Potwierdza to i gablota w głębi, na gmachu
teatru, w której za drucianą siatką wisiały
w owych czasach długie białe programy
teatrów Wielkiego i Rozmaitości.
Urok ulicy
został na zdjęciu doskonale chwycony,
Zabudowa, pochodząca z rożnych okresów epoki
kapitalistycznej nie ustępuje swą
malowniczością średniowiecznej zabudowie
dawnych miast.
Niejeden
szczegół zatrzymuje naszą uwagę, a często
nawet wywołuje podziw, na przykład zgrabne
tralki na balonach kamienicy z lewej strony.
|
|
Na Niecałej, a
częściowo juz w Ogrodzie Saskim, była
cukiernia Zakopiańska - własność firmy
Kleszcz - z dansingiem licznie uczęszczanym
przez młodzież, którą dzisiaj ochrzcilibyśmy
mianem bikiniarzy.
W ostatnich latach przed wojną, w
podziemiach jednej z parzystych kamienic,
dwaj bracia Front - dyrygenci zespołu
jazzowego założyli nowocześnie urządzony
nocny dansing.
W Warszawie
zawsze się mówiło ..ulica Niecała i jakoś
nie zauważono, ze w pewnym momencie
przemianowano ją na ulicę króla Alberta,
bohaterskiego króla Belgów.
(ze starego
przewodnika - 1938 r.)
|
W grudniu 2007
roku prawnuk Mieczysława Fogga (1901 - 1990)
Michał Fogg otworzył na parterze rezydencji
kawiarenkę "Cafe Fogg " poświęconą
najsłynniejszemu pieśniarzowi Warszawy.
Niestety przetrwała tylko pół roku. |
Historia ulicy Niecałej opowiedziana
przez Hannę Eychhorn-Szwankowską - STOLICA
nr 38 z 1947 r.
Nie każdy rdzenny Warszawiak znal niewielką
ulicę Alberta I. króla Belgów, która do roku
1934 nosiła dziwne miano; Niecałej. Chociaż
mała, nie była wcale cicha i pusta w
przedwojennej stolicy: wiązała
bowiem handlowe dzielnice północne i
Plac Teatralny z Marszałkowską, łącząc
ul. Wierzbową z Ogrodem Saskim.
Dzieje jej nie są bardzo zamierzchłe, lecz w
każdym razie sięgają XVIII wieku. Powstała
ona na granicy dwóch ogrodów: pałacu
Bruhlowskiego i klasztoru Reformatów Na
planie Tirégaile’a z r. 1762 widzimy na jej
terenie drogę wśród ogrodów prostą i
prostopadłą do Wierzbowej, już wtedy stoi
przy niej niewielki domek. Taryfa z r. 1784
podaje, że leżała tu posesja nr 614 własność
PP Kanoniczek z pobliskiego klasztoru w
Marywillu z Senatorskiej. W r. 1789
rozpoczęto sprzedaż placów, przyległych do
pałacu Bruhlowskiego. Na 11 działkach
wybudowano małe piętrowe lub parterowe
kamieniczki. Ulica zresztą miała charakter
jedynie dojazdowy do działek, gdyż od ogrodu
Saskiego oddzielała ją kamienica
Łaszczyńskiego. który nie chciał się zgodzić
na zrobienie przejścia przez dziedziniec.
Stąd ślepą ulicę nazwano Niecałą i zabawną
ta nazwa przetrwała 150 lat. Z tych czasów
nie zachowały sie oczywiście żadne budynki.
Natomiast dwie kamieniczki pod nr 9 i 11 z
epoki Królestwa Kongresowego dotrwały do
dziś, choć częściowo w ruinach.
Już w r. 1838 -powstał projekt przebicia
przejścia do Ogrodu Saskiego, jednak brak
funduszów na wykupienie posesji stanął temu
na przeszkodzie.
W latach pięćdziesiątych wytworne panie
zdążały na ulice Niecałą przynosząc
zamówieni na hafty i szycie do zakładu św.
Marty dla ubogich szwaczek.
Powstanie styczniowe nie przeszło bez echa
na Niecałej: tajna drukarnia w domu nr 12 w
mieszkaniu Karoliny Goszczyńskiej gromadziła
nieraz spiskowców. Jednopiętrowy niepozorny
ten dom związał sie trwale ze słowem pisanym
i drukowanym, jak to jeszcze zobaczymy.
Na
rogu Wierzbowej pod nr 2 wybudowano w l.
1866-7 dom dla prezydenta miasta Kaliksta
Witkowskiego sposobem oszczędnościowym, bo
z... materiałów budowlanych, przeznaczonych
na ratusz. |
|
Osobliwością tego domu była ciekawa
"płaskorzeźba przedstawiająca plastyczny
plan miasta, był to jeden z 4 egzemplarzy
tej mapy wykonanych przez inż. A.
Grotowskiego. Z biegiem lat plastyczność
mapy zatarła sie przez wielokrotne malowanie
farbą olejną, można ją było oglądać aż do
dni powstania. Dopiero w roku 1869 nazwa
Niecałej stała się nieaktualna, gdyż w
związku z budową teatru Letniego w Ogrodzie
Saskim zburzono stojącą na drodze kamienicę
i cicha ulica zaludniła się i ożywiła.
Do znajomego już domu nr 12 wprowadzi się
Henryk Sienkiewicz — nieznany wówczas i
skromny współpracownik Gazety Polskiej. Do
redakcji humorystycznego pisma „Kolce" w
tymże domu przynosił w parę lat później swe
pierwsze humoreski skromny Aleksander
Głowacki.
W latach siedemdziesiątych Niecała
zabudowuje się solidnymi i wspaniałymi na
owe czasy kamienicami, jak siedziba Tow.
Lekarskiego pod nr 7, dom hr. Krasińskiego
na rogu Niecałej, Wierzbowej i Fredry. Ulicę
Fredry przebito właśnie w r. 1879 przez
posesję pałacu Bruhlowskiego, tworząc
przyjemny załamany zaułek o pierwotnej
nazwie Kotzebue. Na jej narożniku przy
Ogrodzie Saskim wybudowano okazały i
wytworny hotel Bruhlowski z równie wytworną
restauracją. Może mniej wytworna, ale znana
w sferach literackich i dziennikarskich była
restauracja „Andzi" Czulińskiej pod nr 2 na
II piętrze, gdzie niemal codziennie chadzał
Sienkiewicz w okresie pisania Trylogii. Lata
1907—.1916 to nowy okres rozbudowy ulicy
Niecałej: kamienice wysokie (4-5 piętrowe)
pod nr 3, 7, 10, ofiarowały zamożnym
warszawiakom reprezentacyjne wielopokojowe
mieszkania.
Trudno mówić o jednolitej szacie stylowej
czy architektonicznej ulicy, którą pamiętamy
z przedwojennych lat. Wspomniane wysokie
kamienice przeplatały się z 1 piętrowymi
domkami (nr 5, 12) czy wąskimi kamienicami w
stylu Królestwa Kongresowego. Natomiast
charakter ruchu ulicznego był jednolicie
handlowy: chodnik nie mogły pomieścić tłumów
kursujących pomiędzy Marszałkowską, a
dzielnicami północnymi, a także ulicznych
sprzedawców różnych cudów, wynalazków itp.
„za jedne 20 groszy”. Ulica była hałaśliwa i
tłoczna we dnie, a wieczorem rozbrzmiewała
klaksonami aut mknących do Teatru Letniego.
Parę solidnych znanych w całej Warszawie
sklepów jak: perfumeria Wróblewskiej,
kryształy Osińskiego, dziecinne obuwie
Ciborskiego ściągały klientów z całego
miasta.
W lecie 1934 r. zamieniła swą nazwę śmieszną
na dostojną: Alberta I, bohaterskiego króla
Belgów. Uroczystość przemianowania odbyła
się w obecności burmistrza Brukseli Maksa.
Podczas oblężenia Warszawy spłonął narożny
dom nr 1. hotel Bruhlowski, spaliła się
stara buda Teatru Letniego, tak z ulicą
związana.
W latach okupacji ulica ścichła przez
zamknięcie bramy Ogrodu Saskiego: na jej
pustej jezdni bawiły się spokojnie dzieci,
którym nie wolno było wejść do pięknego
ogrodu „nur fur Deutsche". W gwarze
nieugiętych warszawiaków, ogród ten nazwano:
„Zoo".
W pierwszym tygodniu powstania Niecała była
granicą między polską częścią Warszawy, a
niemieckim bastionem pałacu Bruhlowskiego i
pałacu Saskiego, i została wysiedlona i
całkowicie spalona. Pod koniec sierpnia
jeden z oddziałów „Parasola" przebijał się
górą nie kanałami ze Starówki do
śródmieścia, kilkunastu chłopców znalazło
śmierć w wypalonych bramach ulicy Alberta.
Obecnie rzadki przechodzień płoszy ciszę jej
ruin i bardzo rzadki klient wchodzi do paru
sklepów. Odbudowa samorzutna objęła tylko
jeden solidny dom, gdzie systemem
gospodarczym odremontowano pokój po pokoju.
Nowe życie bardzo powoli wchodzi na ulicę
Alberta. Królują ciągle ruiny i wspomnienia.
H. Eychhorn-Szwankowska |
|
W
książce Władysława Bartoszewskiego
"Na drodze do Niepodległości"
wydanej przez Edittions Spotkania
- Paryż 1987 - na stronach 227 - 230
autor wspomina ulicę Niecałą w
kontekście handlu antykwarycznego.
Jak wspomina: "Ulica Alberta I,
króla Belgów (dawniej Niecała)
należała w latach II wojny światowej
do najmniej ruchliwych zakątków
Śródmieścia Warszawy. Ogród Saski
przeznaczony był „nur fur Deutsche",
zamknięto bramę od strony Niecałej i
Fredry, opustoszała ruchliwa dawniej
aleja wiodąca przez ogród obok
posesji Teatru Letniego. Zamarłą
uliczkę przemierzali teraz głównie
interesanci zdążający pod nr 14 — do
biur Elektrowni Miejskiej, klienci
kilkunastu sklepów, zakochane parki
i konspiratorzy, spotykający się
chętnie w ciemnawej cukierence
(chyba w domu nr 4), nieopodal rogu
Wierzbowej. W początkach okupacji w
lokalu sklepowym przy ul. Alberta
otwarto księgarnię. Jej
współwłaścicielami byli: Alfons
Prabucki, znany księgarz-wydawca,
którego przedwojenna firma przy
Miodowej 1 spłonęła w dniach
oblężenia Warszawy, oraz Wiktor
Łazowski — w latach młodzieńczych
członek grupy literackiej "Quincunx"
(w której zdobywali ostrogi
pisarskie głośni potem publicyści —
Roman Fajans i Otmar Berson),
ostatnio już przed wojną zajmujący
się księgarstwem. W pierwszym
pomieszczeniu nowo otwartej
księgarni gospodarowali panowie
Prabucki, Łazowski i ich pracownik
Paweł Ulrych, w drugim pokoju
prowadzono antykwariat. Założył go w
początkach 1941 roku Juliusz Wiktor
Gomulicki, miłośnik i badacz
Norwida, podówczas ponadto
kolekcjoner rozproszonych dzieł z
księgozbioru swego ojca, zbieracz
arcyrzadkich druków Wacława
Rolicz-Liedera, znawca starych ksiąg
i varsavianów, imponujący
niepoślednią erudycją i rozległością
zainteresowań. Po śmierci Wiktora
Gomulickiego w r. 1919 jego
kilkutysięczny księgozbiór —
starodruki polskie XVIII i XIX w.,
pamiętniki i litteraria przeszedł w
obce ręce. |
Juliusz W.
Gomulicki zaczął już przed wojną wykupywać
książki z dawnej biblioteki swojego ojca,
oznaczone chakterystyczną owalną pieczątką.
W latach wojny zgromadził w ten sposób
kilkaset tomów z księgozbioru W.
Gomulickiego. W tym przybytku cennych i
poszukiwanych książek, nazwanym
antykwariatem ,,Pod Białym Krukiem" (jak
objaśniał napis umieszczony na zewnątrz
księgarni) toczył Gomulicki długie dyskusje
bibliofilskie ze swymi stałymi klientami.
Przypadkowi goście należeli tu bowiem do
rzadkości. Można było spotkać za to na
Alberta samych niemal rzetelnych miłośników
książek, którzy w najcięższych latach nie
wyrzekli się swej szlachetnej pasji
wyszukiwania i gromadzenia druków rzadkich i
arcyrzadkich. A warto dodać, że w obliczu
eksterminacji wszelkich dóbr kultury
polskiej, zamykania bibliotek i zniszczenia
licznych księgozbiorów, wobec braku
normalnego rynku wydawniczego — antykwariaty
spełniały w ówczesnej Warszawie szczególną
rolę zbiornic drukowanych dokumentów
historii i literatury polskiej, a znaczenie
tych placówek wybiegało poza dorywcze cele
handlowe. Gromadzenie książek, a specjalnie
zbieractwo rzadkich ksiąg, unikatowych
pozycji naszego piśmiennictwa, stanowiło nie
tylko przedmiot zamiłowań — było akcją
wielce pożyteczną.
Juliusz Gomulicki prowadził antykwiariat
,,Pod Białym Krukiem" do początków 1943
roku. W początkach r. 1942 zorganizował na
Alberta po raz pierwszy — przy współudziale
właścicieli księgarni — aukcję rzadkich
druków antykwarycznych. Zorganizowanie
takiej imprezy natrafiło w warunkach
okupacyjnych na znaczne trudności. Nie
brakowało wprawdzie pozycji książkowych.
Znaczna ich części pochodziła z prywatnego
zakupu, komisantem był ponadto sam
Gomulicki, rzadkie druki z okresu Sejmu
Czteroletniego powierzyli mu też do
sprzedaży dr Stefan Rygiel, miłośnik i
znawca książek, b. dyrektor Biblioteki
Uniwersyteckiej w Warszawie, czy ruchliwy
zbieracz — Stefan Zatorski. Aukcja
bibliofilska nie mogła jednak stać się
oficjalną imprezą, dostępną dla każdego.
Przede wszystkim: na sprzedaż wystawiano
liczne druki treści patriotycznej, a ponadto
wszelkie zebrania były zakazane.
Dostrzeżenie kilkunastu
inteligentów-Polaków, spotykających się w
jakichkolwiek celach w miejscu publicznym,
mogło grozić poważnymi konsekwencjami.
Należało więc imiennie zaprosić do udziału w
licytacji stałych klientów antykwariatu,
znanych i godnych zaufania, a przy tym
sporządzić zawczasu spis książek
przeznaczonych na aukcję.
Ostatecznie w pewne niedzielne południe w
początkach 1942 r. odbyła się „Pod Białym
Krukiem" pierwsza aukcja bibliofilska w
okupowanej Warszawie. Księgarnia była
zamknięta na głucho, jak zawsze w dniu
świątecznym. Zaproszeni goście wchodzili
tylnym wejściem od podwórza. Książki
przeznaczone do sprzedaży w tym dniu (a było
ich ponad 100 pozycji) wyłożono na ladzie.
Spis dzieł przygotowany na maszynie w
niewielkiej ilości egzemplarzy doręczono już
poprzednio zaproszonym gościom: obejmował
przede wszystkim starodruki polskie, druki z
wieku XIX i varsaviana. Juliusz Gomulicki
kierując imprezą komentował wyczerpująco
każdą licytowaną pozycję. W aukcji
uczestniczyli: dr Stefan Rygiel, inż. Jan
Pomorski, Tadeusz Wolski, inż. Karczewski,
dr Stanisław Konopka, prof. Jan Michalski,
Wacław Błażejewski, dr Ludwik Gocel, inż.
Ossowski, dr Ludomił Lewestam, Stefan
Zatorski, Stefan Idzikowski, mec. Tolikowski,
Tadeusz Kwiatkowski, Wacław Jankiewicz,
Tadeusz Sokołowski, Władysław Bartoszewski i
inni. |
|
|
|